Od 1 września w Krakowie obowiązuje uchwała antysmogowa, która całkowicie zakazuje palenia węglem i drewnem, nie tylko w kotłach i piecach domowych, ale także w kominkach i stacjonarnych grillach. Żaden inny samorząd w Polsce nie zdecydowały się na wprowadzenie równie rygorystycznych przepisów, nie zanosi się także na razie, aby szybko znaleźli się naśladowcy Krakowa.

Uchwałę zakazującą używania paliw stałych do ogrzewania w Krakowie, przyjął sejmik województwa małopolskiego w styczniu 2016 r. Wprowadza ona na obszarze Krakowa od 1 września 2019 r. całkowity zakaz palenia węglem, drewnem i innymi paliwami stałymi w kotłach, piecach, kominkach i stacjonarnych grillach. Od tej pory dopuszczone jest stosowanie wyłącznie gazu ziemnego, gazu propan-butanu, biogazu rolniczego lub innego rodzaju gazu palnego oraz lekkiego oleju opałowego. Ustawa nadal pozwala spalać węgiel i drewno w grillach sezonowych, rusztach i rożnach rozkładanych okazjonalnie, ponieważ w rozumieniu przepisów nie są one instalacją i nie podlegają przepisom uchwały antysmogowej.

Kraków to jedno z najbardziej zanieczyszczonych nie tylko polskich, ale i europejskich miast. Jesienią i zimą wszystkie normy zanieczyszczenia powietrza są tu znacznie przekraczane, czego przyczyn jest kilka. Najważniejszą jest to, że to stare miasto wykorzystujące przestarzałe technologie grzewcze. Kolejna to położenie Krakowa, który zlokalizowany jest w swoistej niecce co ma wpływ na kumulację zanieczyszczeń. Wpływ na jakość powietrza mają także okoliczne gminy, z których zanieczyszczenia spływają do miasta.

Kraków jednak zmienia się w ostatnich latach. Miasto stało się liderem w walce z zanieczyszczeniami w Polsce. W 2015 roku w mieście było 25 tysięcy palenisk, teraz zostało ich już tylko ok. 4 tysięcy. Licząc od 1995 r. w mieście zlikwidowano ponad 45 tys. palenisk węglowych. To olbrzymi postęp, a teraz miasto dołożyło do tego uchwałę o zakazie palenia węglem i drewnem w domowych piecach. Została ona co prawda zaskarżona, ale sąd utrzymał ją w mocy. Wiele osób jednak nadal krytykuje władze Krakowa za wprowadzenie tych przepisów uważając, że nie okażą się one skuteczne.

Miasto zapewnia, że ma pełną kontrolę nad sytuacją. Problematyczne paleniska są zinwentaryzowane i będą systematycznie sprawdzane. To, że nie zostały one jeszcze zlikwidowane wynika m.in z problemów społeczno-socjalnych lub finansowych właścicieli, złego stanu technicznego budynków, nieprzeprowadzonego postępowania spadkowego, nieuregulowanego stanu prawnego nieruchomości lub braku zainteresowania właścicieli – do tej ostatniej grupy zalicza się ok. 1000 budynków.

Miasto zapowiada, że na przełomie 2019 i 2020 roku strażnicy miejscy, przeszkoleni urzędnicy z wydziału ds. jakości powietrza oraz inspektorzy Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska przeprowadzą ponad 4,5 tys. kontroli za pomocą drona, kamery termowizyjnej i monitora pyłu zawieszonego. W przypadku stwierdzenia wykroczenia kontrole mogą zakończyć się pouczeniem, mandatem karnym od 20 zł do 500 zł lub grzywną nawet do 5 tys. zł. Każda sprawa ma być rozpatrywana indywidualnie w zależności od problemu. Miasto nie chce skupiać się na karaniu ale na eliminacji źródeł zanieczyszczenia.

To, co robi Kraków, jest dobrym pomysłem, niezależnie od krytyki. Ekstremalne stężenia zanieczyszczeń zaczynają się zmniejszać, widać więc poprawę jakości powietrza. Miasto nadal jest otoczone miejscowościami, w których nie ma zakazu spalania węgla i drewna, więc zanieczyszczone powietrze będzie do stolicy Małopolski nadal napływać, ale Kraków zrobił to, co mógł zrobić sam, bez oglądania się na innych. I to jest godne naśladowania.