Port lotniczy Berlin-Brandenburg (BER) w Niemczech to modelowy przykład, jak nie prowadzić inwestycji infrastrukturalnej. Ogromne koszty, lata opóźnienia i brak perspektyw na jego uruchomienie spowodowały, że coraz mocniej przebijają się głosy, że należy je zburzyć i rozpocząć inwestycję od początku. Głośno odważył się to powiedzieć nawet ważny menedżer Lufthansy.
Lotnisko ewidentnie ma pecha, seria błędów budowlanych, poważnych usterek technicznych, stałe przekładanie terminu oddania portu do użytku i ogromne przekroczenie kosztorysu sprawiło, że stało się ono obiektem kpin na całym świecie i zaprzeczeniem niemieckiego porządku i rzetelności. Dla Niemiec, na pewno to olbrzymia szkoda wizerunkowa. Tymczasem, zamiast końca budowy, pojawiają się coraz to nowe problemy.
Lotnisko zanim zostało otwarte, zestarzało się już na tyle, że trzeba wymienić wiele elementów wyposażenia technicznego terminali, np. 750 ekranów, na których wyświetlane są informacje dla podróżnych. Zainstalowane w 2012 roku, zakończyły okres użytkowania zanim zostały choć raz wykorzystane przez pasażerów. Koszt nowych to 0,5 mln EUR, a na wymianę czeka również część lotniskowych mebli i innych urządzeń technicznych, które po latach budowy stały się po prostu przestarzałe.
Przeglądając listę problemów, można odnieść wrażenie, że podczas tej inwestycji nic nie było robione jak należy. Czy to w ogóle możliwe w kraju słynącym z porządku i gospodarności? Ostatnie opóźnienie spowodowane było wykryciem wadliwej konstrukcji w jednej z części terminala. Uszkodzone było około 90 km kabli, które zamontowano w betonie, zamiast przepuszczać przez szyby, co spowodowało, że cały terminal musiał zostać przeprogramowany. Elektryczne drzwi nie były podłączone do prądu, nikt nie wiedział, jak wyłączyć oświetlenie. Podłogi parkingów zaczęły się zapadać, ponieważ do ich budowy zużyto za mało stalowych dźwigarów. Schody ruchome z podziemnego dworca były zbyt krótkie, a ok. 30% pokoi były niepoprawnie ponumerowanych… Poprawki wyceniono już na 3,5 miliarda EUR, a koszty funkcjonowania nieczynnego lotniska szacuje się na 1 milion EUR dziennie.
Przypomnijmy, budowa słynnego już na cały świat lotniska w Berlinie rozpoczęła się w 2006 roku, miała potrwać 5 lat i kosztować 2 mld EUR. Jak wiadomo nie udało się to, a od pierwotnego terminu w 2011 roku, cały czas podawane są nowe daty jego oddania do użytku. Budowa pochłonęła już 6,5 mld EUR i to na pewno nie koniec. Obecnie podaje się 2020 rok, jako datę zakończenie budowy. Termin zostanie dotrzymany tylko pod warunkiem, że prace na lotnisku przyspieszą. Tymczasem lista usterek nie tylko się nie zmniejsza, ale wręcz mnoży, choćby wspomniany przestarzały już sprzęt techniczny. Pojawiły się więc spekulacje, że najbliższy realny termin otwarcia lotniska to 2021 r.
Marnym to dla nas pocieszenie, że inwestycje infrastrukturalne nie tylko w Polsce ciągną się w nieskończoność. Gdyby przebiegały sprawnie, sieć autostrad w Polsce dorównywałaby tym w krajach rozwiniętych, poruszalibyśmy się kolejami wielkich prędkości, a energię czerpalibyśmy z atomu. Niestety nie tylko na lotnisko w Berlinie przyjdzie nam jeszcze poczekać.