Podczas konferencji Monitoring Rynku Budowlanego zorganizowanej przez ASM i Polską Izbę Przemysłowo-Handlową Budownictwa zaprezentowano podsumowanie trzech kwartałów bieżącego roku w branży budowlanej oraz prognozę na kolejne lata przygotowaną przez firmę ASM – Centrum Badań i Analiz Rynku.
Po pierwszych trzech kwartałach 2018 r. wartość produkcji budowlano-montażowej wyniosła 66,9 mld zł, była więc o 22,9% większa niż po trzech kwartałach 2017 r. Była też wyższa o 5,5% niż w analogicznym okresie 2011 r., najlepszym w naszej historii. W 2011 r. odnotowano najwyższy wolumen produkcji w branży budowlanej w wysokości 97,1 mld zł. Wynik tegoroczny pozwala więc zakładać, że wartość produkcji budowlano-montażowej w tym roku, po raz pierwszy, przekroczy 100 mld zł. Prognozy przewidują, że w 2019 r. branża osiągnie podobne wyniki, zakłada się, że bariera 100 mld zł równiez zostanie pokonana.
Największy wpływ na wzrost branży miało budownictwo inżynieryjne, którego udział wyniósł aż 49,1%. To wpływ dużej liczby inwestycji infrastrukturalnych współfinansowanych przez UE. Ich wartość po trzech kwartałach była o 28,1% większa niż przed rokiem, o 20,8% wzrosła wartość budownictwa niemieszkalnego, a rynek mieszkaniowy urósł o 13,6%.
A co dalej? Po roku 2020 możemy spodziewać się spowolnienia w branży, ale nie załamania rynku. Większość ekspertów jest co do tego zgodna i przyszłość widzi raczej optymistycznie. Oczywiście są zjawiska, które budzą niepokój i spowalniają rozwój. To przede wszystkim wzrost cen materiałów budowlanych, jak również kłopoty z ich dostępnością, wzrost kosztów pracy, który przekłada się na wzrost cen robót budowlanych, brak wykwalifikowanych pracowników, problemy z płynnością finansową wielu firm budowlanych czy spadek rentowności.
Zjawiska te będą negatywnie oddziaływać na rynek, uważa się jednak, że poprzedni kryzys wiele nauczył przedsiębiorców, co pozwoli im lepiej dostosować się do bieżącej sytuacji. Spadek sprzedaży mieszkań, spowodowany wzrostem ich cen, przełoży się na mniejszą liczbę nowych inwestycji, co już widać, jest to jednak robione z rozsądkiem. Jeżeli chodzi o przetargi, firmy nauczone doświadczeniem prędzej z nich zrezygnują, niż zdecydują się na ryzyko, że będą musiały dopłacać, co także jest już widoczne. To wszystko powoduje, że po 2020 r. zrealizujemy prawdopodobnie mniej inwestycji, co oczywiście przełoży sią na skurczenie rynku, jednak nie wywoła większych zawirowań, które mogłyby być przyczyną kryzysu podobnego do tego, po poprzednim boomie.