Jeżeli planujesz zakup mieszkania i chciałbyś nabyć je w „kameralnym” budynku, to raczej masz mały wybór i musisz albo pogodzić się z wysoką ceną, albo z kiepska lokalizacją na peryferiach i niższym standardem.
W Polsce królują duże inwestycje. Oczywiście mowa tu o budynkach wielorodzinnych budowanych w miastach. Na obrzeżach i w ich bezpośrednim sąsiedztwie powstają osiedla domów jednorodzinnych, bliźniaczych czy szeregówek, ale w szeroko rozumianych centrach miastach takich inwestycji jest niewiele.
Dla niektórych to ważne, mieszkać w małym bloku, nie chcą budynku zasiedlonego przez 100 czy więcej rodzin. Ale rzeczywistość jest taka, że właśnie takie inwestycje są realizowane. I jest to uwarunkowane względami czysto ekonomicznymi. Działki są drogie, a deweloperzy chcą osiągnąć jak największy zysk. Jeżeli przeanalizujemy sytuację w największych polskich miastach, okazuje się, że inwestycje zaplanowane na ponad 100 mieszkań stanowią aż, 80% nowych lokali mieszkalnych w Poznaniu, 74% w Warszawie, 70% w Krakowie, 68% w Gdańsku, 65% we Wrocławiu. Z dużych miast tylko Łódź wyróżnia się mniejszym udziałem tak dużych inwestycji, ale i tak to więcej niż połowa budowanych mieszkań – 53%,
Czy mieszkanie w tak ogromnym skupisku to zły pomysł? Na pewno nie da się tego określić jednoznacznie. Każdy z nas jest inny i ma swoje preferencje. Jedni lubią samotność, inni towarzystwo. Jedni chcą siedzieć na swoim podwórku i widzieć tylko przyrodę, inni źle czują się jeżeli nie otaczają ich inni ludzie.
Na pewno duża, dobrze zaplanowana inwestycja może mieć sporo zalet, zwłaszcza w utrzymaniu na wysokim poziomie terenów rekreacyjnych na swoim terenie. Np. utrzymanie basenu, czy placu zabaw dla dzieci przez 20 rodzin, to zupełnie inny koszt jednostkowy, niż przez 100. Tylko ważna sprawa, klucz do sukcesu „dobrze zaplanowane”. Najważniejszą rzeczą przy dużych inwestycjach jest komunikacja i garaże/miejsca parkingowe. Samochodów mamy coraz więcej, jedna rodzina często dysponujemy dwoma, lub nawet większą ich liczbą. Trzeba nie tylko je właściwie zaparkować, ale także zapewnić wygodny wyjazd i wjazd, a obecnie to największa bolączką dużych osiedli. Jeszcze dobrze jeżeli deweloper zaplanuje dla każdego jedno miejsce i pewną liczbę dla „gości”, co niestety nadal nie jest standardem, a i tak to przeważnie za moło. Osiedla są zapchane samochodami w każdym możliwym miejscu. Niszczona jest zieleń, blokowane drogi i wjazdy, co obniża znacznie standard życia w takim miejscu. Ważną kwestią jest także utrzymanie czystości, małe bloki przeważnie są znacznie bardziej zadbane od molochów, ale to także można rozwiązać. Chociaż czystość jest trudniejsza do utrzymania w dużej społeczności, co wynika z uwarunkowań kulturowych. Wśród większej liczby ludzi, czujemy się bardziej anonimowi, a przez to nasze zachowanie jest gorsze. Mniej staramy się tworzyć pozytywny wizerunek naszej osoby wśród sąsiadów, bo ich nie znamy.
Mieszkania w małych budynkach mają znacznie mniej wad, ale przeważnie są drogie, i to nie tylko przy zakupie. Jeżeli na działce możemy postawić dziesięciopiętrowy budynek, a postawimy trzypiętrowy, to koszt działki rozłoży się na znacznie mniejszą liczbę metrów kwadratowych, co będzie stanowić główną różnicę w cenie zakupu. Jednak różnice także występują w kosztach utrzymania budynku. Dach może mieć taką samą wielkość przy trzech jak i sześciu piętrach, a jego remont będzie kosztował tyle samo, podobnie będzie z otoczeniem budynku, utrzymaniem drogi czy koszeniem trawnika. Kameralny budynek, póki jest w miarę nowy, jest ładny i czysty. Gdy jednak zaczyna się starzeć, mieszkańców często nie stać na kosztowne remonty, popada więc bardzie w ruinę niż duży blok, zamieszkały przez kilkukrotnie więcej rodzin.
Czy to więc dobrze, że w Polsce powstają duże inwestycje? Nie da się odpowiedzieć na to pytanie. Dopóki ludzie chcą tam mieszkać to tak, ale co się stanie jeżeli popyt w miarę zrównoważy podaż?