Zakup mieszkania to jedna z najważniejszych decyzji inwestycyjnych w życiu dla wielu osób. Nie jest podejmowana więc szybko, a po co najmniej kilkumiesięcznych przemyśleniach i analizach. Pandemia sprawiła, że decyzja ta stała się jeszcze trudniejsza do podjęcia. W związku z większym ryzykiem wystąpienia kryzysu w gospodarce, część osób wstrzymuje się z zakupem nieruchomości, co jest całkiem normalne w niepewnych czasach.

W związku z pandemią rynek, który w ostatnich latach ustanawiał rekordy sprzedaży, nagle zwolnił. Spadł popyt na mieszkania, czy spadną też ich ceny?

Cena nieruchomości to nie tylko koszt budowy, wpływ na nią ma także wypadkowa popytu i podaży. Wydawać by się mogło, że spadek popytu spowoduje obniżenie cen, jednak na razie tak nie jest. Obserwując na bieżąco cenniki można zauważyć, że jeszcze w styczniu i lutym średnie ceny mieszkań rosły. Pandemia zatrzymała jednak ten trend i od tego czasu występują niewielkie wahania w jedną lub drugą stronę.

Powodem takiej sytuacji jest to, że wraz ze spadkiem popytu spadła też podaż mieszkań. Deweloperzy świadomi aktualnej sytuacji nie śpieszy się im z rozpoczynaniem nowych budów. Według danych GUS w maju i kwietniu deweloperzy rozpoczęli budowę 12,4 tys. mieszkań, rok wcześniej było to 22,7 tys. lokali, znacząco więcej. Sytuacja ta może mieć także inne przyczyny np. ograniczony zakres pracy urzędów, przekłada się na szybkość lub nawet możliwość załatwienia formalności, choć oczywiście spadek popytu na pewno był najważniejszym czynnikiem.

Według deweloperów, obecnie nie ma przestrzeni na spadki cen. Marże są niewielkie, a ceny działek, robocizny czy materiałów budowlanych nie uległy obniżeniu. Nie ma więc co liczyć na znaczące spadki. Może jednak pojawić się większe rozwarstwienie cen.

Przymusowy pobyt w domu sprawił, że ludzie zaczęli zwracać większą uwagę na to gdzie i jak mieszkają. Lokale posiadające balkon, taras lub ogródek, to znacznie lepsze miejsce na przymusową izolację niż wyłączne przebywanie w czterech ścianach. Dodatkowy pokój na biuro w czasach home office to także dodatkowy atut. Ta sytuacja może sprawić, że kupujący zmienią preferencje poszukiwania. Wzrośnie zapotrzebowanie na większe mieszkania, z przestrzenią do wypoczynku, a spadnie na małe, niezbyt atrakcyjne. Tak sytucja sprawi, że te pierwsze podrożeją, a drugi potanieją, prowadząc do znacznie większego rozwarstwienia cen, niż ma to obecnie.

Popyt na mieszkania w dużej mierze zależy te od polityki kredytowej banków banków. Jeśli będzie trudno otrzymać kredytami, wiele osób zostanie odciętych od finansowania, a więc pozbawionych możliwości zakupu własnego mieszkania. Muszą oni jednak gdzieś mieszkać, prawdopodobnie więc trafią na rynek najmu. Może więc też być tak, że spadek popytu na zakup mieszkania dla siebie przełoży się na wzrostem zakupów inwestycyjnych – na wynajem.

Znacznemu ograniczeniu może ulec inwestowanie krótkoterminowe (spekulacyjne). Wiele osób licząc na szybki wzrost cen, kupowało najlepsze mieszkania natychmiast po pojawieniu się oferty, po to, by po kilku miesiącach sprzedać je z zyskiem, czasem nawet jeszcze przed ukończeniem inwestycji. Stabilizacja ceny wyeliminiuje ten sposób zarabiania, więc ci inwestorzy wypadną z rynku.