Budowa dróg szybkiego ruchu w Polsce nie idzie najlepiej. Każdy kolejny rząd zapowiada przyspieszenie i kreśli ambitne plany, jednak życie szybko wszystko weryfikuje. Co chwilę słyszymy o opóźnieniach, firmy wycofują się z budowy lub – co jest nowością ostatnich dwóch lat – przetargi nie są rozstrzygane, a to z powodu braku oferentów, a to zbyt wysokich cen ofertowych. Do tego dochodzą protesty mieszkańców i przyczyny obiektywne np. spowodowane niespodziewanymi problemami geologicznymi, odkryciami archeologicznymi czy błędną dokumentacją pochodzącą z poprzedniego systemu ustrojowego. To wszystko powoduje, że system szybkich połączeń drogowych wydaję się mglistą przyszłością. Czy jednak na pewno powinniśmy narzekać?
Patrząc obiektywnie, obecnie mamy najlepsze drogi i najlepszą sytuację w branży ich budowy odkąd Polska 100 lat temu odzyskała niepodległość. Pieniądze na budowę dróg są, a inwestycje infrastrukturalne realizuje się na taką skalę, że jesteśmy największym placem budowy w Europie. Posiadamy już prawie 3,7 tys. km tras szybkiego ruchu i z każdym rokiem przybywa ich kilkaset kilometrów. Oczywiście na pewno możnaby to realizować efektywniej, jednak powinniśmy doceniać to, co udało się osiągnąć przez ostatnie kilkanaście lat.
Historia nas nie rozpieszczała, Polska musiała odbudowywać drogi po dwóch wojnach światowych, przy czym po II wojnie światowej dokonywała tego w warunkach socjalistycznego systemu gospodarczego, więc trudno było o jakieś szczególne osiągnięcia.
Sytuacja po odzyskaniu niepodległości także była trudna, wojna zniszczyła lub uszkodziła większa część dróg i mostów, których sieć i tak była słabo rozwinięta. Do tego nasz kraj został zestawiony z fragmentów należących wcześniej do trzech różnych państw, więc najważniejszym zadanie było scalenie tych sieci w jedno. Szacowano, że odpowiednie zagęszczenie i ujednolicenie polskich dróg będzie wymagać budowy 75 tys. km nowych tras. W latach 20. budowano ok. 800 km nowych dróg rocznie, w latach 30. było to już 1,7 tys. km rocznie. Do wybuchu wojny udało się wybudować lub wyremontować ponad 64 tys. km dróg.
Wysiłek, który włożono w odbudowę i rozwój sieci drogowej zniweczyła II wojna światowa. Według szacunków, zniszczeniu uległo wtedy ok. 98% dróg i połowa mostów. Znów należało wszystko zaczynać od początku. Ciekawostką jednak jest, że zagęszczeni dróg w Polsce po II wojnie wzrosło. Spowodowane to było utratą wschodnich rubieży i uzyskaniem zurbanizowanych ziem na zachodzie. W granicach Polski znalazły się nawet odcinki autostrad, na Dolnym Śląsku oraz w pobliżu Bałtyku.
Po wojnie rola transportu samochodowego zaczęła szybko rosnąć, konieczna stawała się więc modernizacja szlaków komunikacyjnych. Dróg o twardej nawierzchni przybywało, nie były one jednak najwyższej jakości, sytuację ratowało słabe zmotoryzowanie kraju. Do końca lat 60. posiadaliśmy tylko ok. 140 km autostrad poniemieckich, wtedy już w bardzo złym stanie technicznym.
W 1972 r. przyjęto plan budowy autostrad w Polsce. Zakładał on wybudowanie łącznie ok. 600 km do 1980 roku, oraz 5 tys. km do 2000 roku, dróg szybkiego ruchu. Postępujący upadek gospodarki sprawił jednak, że powstały tylko niewielkie fragmenty. Znaczącą inwestycją była tylko trasa Warszawa – Katowice tzw. Gierkówka, która nie spełniała jednak standardów drogi autostradowej.
O tym, że wydarzenia sportowe przyspieszają inwestycje w infrastrukturę dowiedzieliśmy się wszyscy przy okazji organizacji EURO2012. Niewielu jednak pewnie słyszało, że pierwszym wydarzeniem sportowym, które miało spowodować powstanie w Polsce autostrady były Igrzyska Olimpijskie w 1980 r. Po przyznaniu Moskwie organizacji imprezy, planowano wybudować połączenie drogowego między ZSRR a Europą Zachodnią. Nazwane „olimpijką” przedsięwzięcie okazało się jednak nierealne do zrealizowania przy ówczesnej kondycji finansowej państwa.
Sytuacja w budowie dróg szybkiego ruchu w Polsce, tak naprawdę, poprawiła się dopiero po przystąpieniu do UE w 2004 r. Spowodowało to napływ ogromnych funduszy na inwestycje infrastrukturalne, które kolejne rządy starają się wykorzystywać. Są lata lepsze i gorsze, ale sytuacja poprawia się. I choć nie brakuje problemów, to jednak są to najlepsze lata jeśli chodzi o rozwój drogownictwa.