Koronawirus wpływa nie tylko organizm człowieka, ale także na gospodarkę. Firm nie są w stanie normalnie funkcjonować, bardziej zastanawiają się jak przetrwać trudny czas. Z tego powodu ograniczają lub nawet całkowicie wstrzymują inwestycje, co tylko nakręca spiralę spadku popytu w wielu branżach, w tym również budowlanej.

W niektórych regionach sytuacja zmusiła już firmy do całkowitego zatrzymania prac budowlanych, w Polsce tak jeszcze się nie dzieje, ale przyszłość jest niepewna. Podobne zamieszanie jest na rynku obrotu nieruchomościami, w tym mieszkaniami. Po obniżeniu oprocentowania przez banki centralne, koszty kredytów bardzo obniżyły się, ale ludzie boją się je zaciągać z powodu niepewnej sytuacji gospodarczej.

Niestety, na razie nic nie zapowiada unormowania się sytuacji, więc trwa stan zawieszenia, który nie jest dobry dla branży. W Polsce na razie budowy nadal są prowadzone, ale w trudniejszych warunkach, także z powodu braków kadrowych, spowodowanych tym, że wiele osób, z różnych przyczyn, pozostaje w domach, czy to z powodu sytuacji rodzinnej czy w odpowiedzi na apel władz, aby aktywność ograniczyć do minimum.

Brak aktywności skutkuje tym, że z ulic miast praktycznie zniknęły korki, w niektórych natężenie ruchu spadło nawet o ponad 70%. Sytuacja ta pozwala zbadać wpływ ruchu samochodowego na jakość powietrza w Polsce. Co ciekawe, gwałtowny spadek liczby pojazdów na ulicach nie przełożył się na ograniczenie smogu.

W pierwszych dniach „bezruchu” ekolodzy orzekli wprawdzie, że zmniejszenie się ruchu ma ogromny wpływ na jakość powietrza, która mieściła się w normach. Niestety, szybko okazało się, że to pogoda, a nie motoryzacja jest tego przyczyną. Utrzymujący się w tym czasie łagodny i umiarkowany wiatr rozwiązywał problem smogu. Wystarczyło jednak, że ustał, by problem powrócił. Już w połowie ubiegłego tygodnia okazało się, że (według rankingu AirVisual) Kraków jest drugim miastem na świecie z najbardziej zanieczyszczonym powietrzem, a w pierwszej dziesiątce tego niechlubnego rankingu znalazły się jeszcze Warszawa i Poznań.

Sytuacja ta powinna nam uświadomić, że głównym źródłem emisji zanieczyszczeń nie są wcale samochody, ale piece grzewcze. Wielu ekspertów oczywiście twierdzi tak od dawna, analizując chociażby jakość powietrza na obrzeżach aglomeracji miejskich, gdzie smog znika wraz z ustaniem sezonu grzewczego, jednak dla wielu nie był to wystarczający argument. Pandemia koronawirusa daje więc szansę spojrzenia na problem z szerszej perspektywy i określenia właściwych priorytetów w walce ze smogiem.

Oczywiście, transport drogowy wpływa na powstawanie smogu, ale ten generowany przez samochody, w polskich warunkach, jest pomijalny. Aby jakość powietrza zdecydowanie poprawiła się trzeba się skupić na domach jednorodzinnych, bo to jest główny problem.

Mamy wprawdzie w kraju program „Czyste powietrze”, jak również inne programy wspierające ocieplanie budynków i wymianę przestarzałych pieców, ale jak spojrzeć na ich funkcjonowanie, dobrze nie jest. Świadczy o tym także jakość powietrza, która jakoś nie chce się poprawić.

Szacuję się, że z powodu smogu rocznie w Polsce umiera przedwcześnie 45 tys. osób, porównajmy to do liczby osób które zabił koronawirus. A czy ktoś obliczył ilu osobom pogorszył się stan zdrowia z powodu zanieczyszczeń powietrza? Liczba na pewno jest ogromna, a jakoś nie robi wrażenia na rządzących. Czyżby smog przestał być medialny?

Oczywiście pandemii koronawirusa nie wolno lekceważyć, ale nie zapominajmy również o innych zagrożeniach. Uświadamiajmy, apelujmy i pomagajmy w walce z nimi. Termomodernizujmy domy jednorodzinne bo to równie ważne dla naszego zdrowia. Dobra elewacja ociepleniowa i nowoczesny system ogrzewania to korzyść nie tylko dla właściciela domy, ale dla nas wszystkich!